sobota, 18 czerwca 2016

Moje widzi mi sie, a zycie...

Walczylam z tym uczuciem przez ponad rok zanim zdecydowalam sie cos z tym zrobic. Kiedys, w zyciu by mi do glowy nie przyszlo by w jakikolwiek sposob angazowac sie uczuciowo z zonatym mezczyzna. Nie tyle dlatego, ze jest to uznane za niemoralne, ale dlatego, ze tacy mezczyzni w zaden sposob mnie nie pociagali. Zajety i tyle, ma kogos i po sprawie. Pozniej, owszem, byl w moim zyciu facet w trakcie rozwodu, po rozwodzie, to co innego, wiadomo, ze tam juz nic nie zostalo.

A tu, jakby specjalnie wbrew wszystkim moim odczuciom, preferencjom, mozna by powiedziec zasadom (niekoniecznie moralnym), zaczynam czuc cos nad czym nie moge zapanowac do faceta zonatego, wcale nie w trakcie rozwodu, ani po nim, wcale nie w separacji, wrecz przeciwnie, majacym rodzine i ustabilizowane zycie. Absurd jakis. Kawal roku. Zycie sobie kpi ze mnie i moich przekonan. Albo poprostu te przekonania i zasady podwaza....

Chyba jednak najlepiej zaczac od poczatku. Niektore szczegoly moga sie wydawac bez znaczenia, ale potem wszystko powinno stworzyc jedna calosc, taki jest plan. No i jest to historia prawdziwa, nie umiem zmyslac opowiadan.

Czarna Kawa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz