poniedziałek, 3 kwietnia 2017

Boli

Spotkalismy sie w niedziele, tylko na chwile. Wtedy to po raz kolejny naszla mnie ta mysl, ktorej nienawidze: 'Po co to? Po co sie spotykac na chwile? Jaki jest tego sens? Gdzie i do czego to prowadzi? Do niczego.' Wrocilam do domu i bilam sie z uczuciami i myslami. Chce sie spotykac z D, spedzac z nim czas, ale gdzie to zmierza? Nigdzie. Codzienne spotkania, telefony, od czasu do czasu wieczorne wyjscia i  calodniowe wycieczki. To juz nie starcza, za malo. Naturalna koleja rzeczy jest zyc razem, mieszkac. A to sie nie stanie. Im dluzej jestesmy w zwiazku tym jest mi trudniej to zniesc. Myslalam, ze sie przyzwyczaje. Nie zupelnie. Czasem da sie to zniesc, a czasem jest to nie do zniesienia. Kiedys bylo jakos latwiej, teraz zaczyna byc tego za wiele. To tak jakby ktos wykrecal mi stopniowo reke patrzac ile jeszcze wytrzymam, zatrzymujac sie przy kazdym 'podkreceniu' ale nigdy sie nie cofajac. Pyk o jeden stopien - spoko, wytrzymala. Pyk - tez spoko znosi. To jedziemy dalej. Pyk - o, zacisnela zeby. Pyk - wykrzywila sie z bolu. Pyk - zajeczala z bolu. Pyk - teraz na prawde boli. Pyk - kuzwa, ale rypie, w zyciu bym nie pomyslala. Pyk - juz nie moge, ale musze wytrzymac. Pyk - dobra, dam rade. Pyk - nie, kurwa, nie dam rady, rycze w rekaw D. Pyk - znajde ostatki sil, te pochowane po kieszeniach, wszelkie rezerwy, te o ktorych nie wiedzialam, zapomniane i zakurzone, zardzewiale z pajeczynami, wyskrobalam je paznokciami i zebrala sie szczypta. Musi starczyc. Rozciagne to jakos i rozsmaruje cienko jak cieple maslo na kromce. I wytrzymam bo chce.

Dzis rano spotkalismy sie na godzinke. Myslalam, ze moj kryzys przejdzie, ze bedzie lepiej jak sie z nim zobacze. Ale nie bylo. Zobaczylam go i pyyyyyk.... zabolalo jeszcze bardziej. Bo go widze a nie moge z nim byc. Rownie dobrze moglby byc zawsze za szyba. Jak jakas wymarzona rzecz na wystawie sklepowej bez mozliwosci zakupu. Uczucie to jest coraz mocniejsze. Moge dotknac, zobaczyc, nacieszyc sie chwile ale nie miec.
Czasem nie ma juz radosci przy spotkaniu. Jest za to smutek, a potem poczucie pustki. Jakbym go stracila na zawsze. Nie do zniesienia. Wykreca mnie to. Nie tylko ramie, ale cala od srodka.
Dzis rano walczylam by sie nie rozkleic. Zaczal opowiadac co tam w pracy i nawet udalo mi sie sluchac. Staralam sie jak moglam. 
- Co jeszcze chcialabys uslyszec?
- Nie mam pojecia co chcialabym uslyszec. - odpowiedzialam przybita patrzac przed siebie. Nie umiem przed nim udawac.
- Mam sie zamknac? - od razu wiedzial o co chodzi.
- Nie, nie, mow dalej. - wolalam by to on mowil.
Opowiadal dalej, a ja czulam jak mi w gardle gula staje, tak jak to sie dzieje na chwile przed placzem. Kurwa, nie, nie moge. Walcze z gula ktora pojawia sie i znika z 5 razy. W koncu chyba stwierdzila ze nic nie wskora i poszla w cholere, ale zdazyla dac znac brodzie by zaczela drgac a oczy zaczely robic sie wilgotne. Kurwa. Nawet wlasnego ciala nie moge kontrolowac. Mam tu przed soba faceta ktorego kocham nad zycie i nie moge z nim byc jak nalezy. Moglam byc z wszelkimi dupkami jakich w zyciu spotkalam, do wyboru do koloru, ale nie z tym wlasciwym. O nie, milosc i szczescie to za wiele dobra w moim zyciu. Zbyt wielkie wymagania. I nie w modzie. Dzis sie kasy wymaga, domow, samochodow. W zla epoke trafilam chyba. Milosci i szczescia nie ma na skladzie. Moge popatrzec na wystawe i jeden egzemplarz ale jest napis 'brak towaru'. Slucham D i te wszystkie mysli biegaja mi po glowie. W koncu sie udalo i te wyskrobane i rozciagniete resztki sil starczyly. Tak mi sie wydawalo gdy D powiedzial:
- Okazuje sie ze na weekend do syna pojedziemy nie w piatek ale w czwartek i chyba zostaniemy do poniedzialku zamiast do niedzieli. 
PYK. Staram sie kontrolowac bol ale czuje ze tych sil juz bardziej nie rozciagne.
- Acha...
- Poniedzialek jest wolny wiec pewnie bedzie chciala [zona] tam zostac dluzej, ale nie wiem jeszcze.
- Ten miesiac staje sie coraz lepszy... - mowie cicho i z trudem sie kontroluje.
- Wiem...
Sil brako. Lzy zaczely kapac. 
- Wiem, niektore tygodnie sa do bani.
- Nie, nie chodzi o lepsze czy gorsze tygodnie, chodzi o ogol, jest mi coraz ciezej D.
- Zauwazylem ze tak jest. 
- Ja nie zyje, ja funkcjonuje. Jestem jak zombi. Co to za zycie?
- Co chcesz zrobic? 
- A co mam zrobic? Nie umiem i nie chce tego przerwac. Co by nie zrobic to jest do bani. Utknelam i wale glowa w mur. Po raz kolejny. Gorsze tygodnie czy weekendy tylko sie dokladaja ale zrodlem problemu jest co innego, dobrze wiesz. - mowilam przez lzy.
- Wiem. - przytulil mnie. - chcialbym miec taki przelacznik ktory wszystko zmieni.
Wyrzucilam z siebie pare rzeczy, o ktorych tu napisalam. 
- Nic nie da sie zrobic, mozna jedynie o tym pogadac. - stwierdzilam. - A i to nie zawsze, nie ma czasu, nie ma okazji...
- A czy to pomaga?
- Na jakis czas. Do nastepnego razu. Przynajmniej tyle.
Pogadalismy ale tylko o czubku gory lodowej. Wiecej jutro jak bedzie mozliwosc.
D tez przez to wszystko dostal dola. 'Mam wrazenie ze sprawiam ze jestes bardziej nieszczesliwa niz szczesliwa'. - powiedzial potem przez tel. Sama juz nie wiem. Nienawidze sie rozklejac bo to go doluje, przez to watpi w siebie. 
Pewnie pogadamy, przytulimy sie i bedzie lepiej do nastepnego razu. 

Czarna Kawa 

3 komentarze:

  1. wpadłem tu w nadziei na coś wesołego... a teraz siedzę i płaczę... ryczę jak dziecko już od ponad 2 miesięcy... i rozumiem Cię, bardzo...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No... przesrane. Czasem trzeba sie wyryczec i tyle. To wszystko jest pojebane. Nie fair. Nie fair jest np to ze Ty nie wiedziales co i jak robic by bylo dobrze. Nie fair jest takze to, ze nie wiemy co robic by zaznac szczescia i milosci. Wiemy prawie wszystko. Nawet jak sie sklonowac, ale nie jak kochac i byc kochanym bez pomylek. Nie fair. Wkurwia mnie to. Bo jak juz sie dobrze trafi to zas cos jest nie tak. Kurwa.
      Ten wpis tutaj mial byc inny ale sam sie jakos napisal.
      Nastepny bedzie moze zabawniejszy bo zycie sobie jaja ze mnie robi. Dzis postaram sie napisac poki mam natchnienie.

      Usuń
    2. "To wszystko jest pojebane. Nie fair. Nie fair jest np to ze Ty nie wiedziales co i jak robic by bylo dobrze. Nie fair jest takze to, ze nie wiemy co robic by zaznac szczescia i milosci. Wiemy prawie wszystko. Nawet jak sie sklonowac, ale nie jak kochac i byc kochanym bez pomylek. Nie fair. Wkurwia mnie to. Bo jak juz sie dobrze trafi to zas cos jest nie tak. Kurwa" - to moje myśli, nie kradnij mi ich.... albo może lepiej, pomóż mi, i wklej na moim blogu jako komentarz... może mi pomoże???

      Usuń