środa, 29 marca 2017

Kwiecien

Kwiecien plecien poprzeplata...
Nie tylko pogode. Nastroj tez. Bedac w takim zwiazku jak moj doly od czasu do czasu sa nie do unikniecia, ale obawiam sie kwiecien bedzie jednym wielkim dolem. Bronie sie jak moge ale nie jest latwo.
Najpierw syn ma 2 tygodnie wolnego z racji Wielkanocy. To powoduje ze moja dostepnosc w pracy bedzie nieco ograniczona (co powoduje mniej kasy) oraz spotykanie sie z D takze bedzie utrudnione, a czasem niemozliwe. Potem D i Pulcheryja wyjezdzaja na weekend do syna (wszystko kreci sie wokol zarcia oczywiscie), a w nastepny weekend syn z rodzina przyjezdza do nich. Tak wiec przez 2 weekendy z rzedu kontakt bedzie mierny albo zadny.
Nie wazne jak bardzo rozumiem ze takie wydarzenia musza miec miejsce i D musi sie widziec z rodzina, ma to kolosalny wplyw na moje emocje. I to nawet nie o zazdrosc chodzi. Owszem jest, sklamalabym piszac ze jej nie ma. Ale gra drugoplanowa role. Co najbardziej mnie dotyka to to, ze D bedzie daleko stad, pare godzin jazdy. Nie wiem dlaczego, ale ta odleglosc mnie dobija. Gdyby to bylo gdzies blizej to bym tego tak nie przezywala. Wydaje sie to wogole bez sensu, bo nawet jak jest na miejscu to w weekendy mamy niewielki kontakt (chyba ze czasem uda nam sie spotkac lub zorganizowac jakas wycieczke) wiec nie powinno miec znaczenia gdzie D przebywa fizycznie. Nie jest tak ze jak jest tu na miejscu to mamy kontakt non stop a jak wyjezdza to musimy slac listy za pomoca golebia i czekac sto lat na odpowiedz. Odleglosc nie ma wiekszego wplywu na zmiany w kontaktach. Sa one bardziej ograniczone ale nie to mnie boli. Jedyne co mnie wykancza to fakt, ze D nie jest fizycznie gdzies blisko, na rzut beretem.  Za cholere jasna nie wiem dlaczego tak jest i nie umiem tego wytlumaczyc. Jak wyjezdza czuje pustke. Co najmniej jakby zniknal na zawsze. Z tym mam najwieksze trudnosci. Gowniane uczucie.
Dziwne jest tez to ze kiedys sobie z tym lepiej radzilam niz teraz. Chyba im dalej w las tym wiecej drzew.
Mam nadzieje, ze gdy D wyjedzie na weekend to uda mi sie tez gdzies z synem wyjechac na 2-3 dni. Zesram sie tu w 4 scianach. Nie mam kuzwa zamiaru siedziec przybita i patrzec w sciane. Palma mi odbije. Trudno jest mi nawet skoncentrowac sie na pracach remontowych. Ciezko sie zebrac jak cisnie i boli.
Synowi tez sie naleza jakies atrakcje, przygody.

No i Wielkanoc, nie takie wielkie halo jak Boze Narodzenie wiec lzejszego kalibru. Eks ma wolne w Wielkanoc wiec pewnie bedzie marudzil o wspolnym obiedzie. Bedziemy siedziec przy stole bez slowa, przezuwajac jakies mieso i gapic sie w sciane blednym wzrokiem. A ja bede odliczac minuty do jego wyjscia. Zajebiste swieta. Chyba sie zalamie. Albo zarezerwuje lot na Ksiezyc. Kwiecien - jak nie urok to sraczka.

Mam nadzieje ze w maju uda nam sie zorganizowac wycieczke na caly dzien. I w czerwcu tez. Mam pomysl na czerwiec. Na maj jeszcze nie.

Przynajmniej na jutro jest dobry plan, ja robie soczyste steki na lunch a D robi deser. Dzis zrobilismy zakupy na te okazje. Miejmy nadzieje ze plan sie powiedzie.

Czarna Kawa

4 komentarze:

  1. "Mam pomysl na czerwiec" - a cóż to??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rejs po zatoce z widokami na nasze ulubione i znaczace wiele dla nas miejsca. Takie 'wiele w jednym. Zrobie nam jakies naladowane dobrem bagiety i bedzie piknik gdzies na lonie natury i wogole, mnostwo przytulania i calowania i kto wie co jeszcze. 😈

      Usuń
    2. Rycerz, niechcacy skasowalam Twoj wpis 😕

      Usuń
  2. Oby sie stal bo dzis lunch nie wyszedl, mialam wir w pracy. Udalo nam sie spotkac na kawie na godzinke i tyle. Tez bylo fajnie. Steki i deser jutro.

    OdpowiedzUsuń