niedziela, 28 sierpnia 2016

W koncu!

W koncu, udalo sie! Pozbede sie gada. Przynajmniej w wiekszosci. Skacze z radosci i nie moge sie doczekac az B fizycznie sie wyniesie. Jest caly podjarany nowym mieszkaniem wiec bedzie gladko.

Przez caly czas jestem w kontakcie z D, ktory tez jest caly uradowany, bo wie ile to dla mnie znaczy i jak to zmieni moje samopoczucie.
Nasza milosc kwitnie, jest bez zmian. Wlasnie postanowilismy znow ustalic jakis termin na wypad razem. Zobaczymy, zalezy jak sie sprawy poukladaja.
W rodzinie D tez sie aktualnie dzieja rozne rzeczy wiec oboje mamy niezly mlyn. Nasze spotkana sa przez to nieco zaklocone, ale i tak udaje nam sie spotkac codziennie w ciagu tygodnia i uzyskac namietne buziaki. Dla chcacego nic trudnego. Caly czas nie mozemy sie nagadac i naopowiadac co sie u nas dzieje. Pieknie jest moc swobodnie pogadac. Cos czego ani ja ani D nigdy nie doswiadczylismy w swoich zwiazkach.

D chce wiedziec gdzie i jak chce zaczac remont i chce mi pomoc. Ale musze poczekac az B sie wyniesie i wszystko zaplanowac. Tzn. plan mam juz w glowie, ale jesli D chce mi pomoc tu i owdzie to musze go w te plany 'wplesc'. Z przyjemnoscia. Wspolne majsterkowanie bedzie czysta przyjemnoscia. Tak juz mamy :)

D nie zakupil jeszcze roweru, bo sprzedajacy wyjechal na urlop. Moze pod koniec tygodnia sie uda. D jest tym caly podekscytowany, nie moze sie doczekac by pojezdzic.

- A jak mi sie odechce to ci dam ten rower - mowi do mnie.
- Nie dasz tylko sprzedasz.
- O tym to juz ja zdecyduje.
- Dobra, dobra, sie zobaczy.

I taka z nim gadka.

Czarna Kawa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz