wtorek, 2 maja 2017

Za pozno

Kijowy kwiecien minal, ale maj nie zaczal sie zbyt pieknie. D mial w sobote impreze rodzinna ktora wprawila go w dol. Troche mniej lub bardziej krewnych mu sie zjechalo, a co jeden to bardziej skrecony. Poczul sie jak w cyrku dziwakow i dziwactw. Od zony poczynajac na tesciach syna konczac. Z znow obskakiwal gosci praktycznie sam bo Pulcheryja w swej zaradnosci nie bardzo wiedziala co robic. Jedno jest pewne, ten facet tam poprostu nie pasuje, co mu juz nie raz mowilam. Odstaje jak kciuk w gipsie. Marzyl o fajnej rodzinie, zyjacej w jakichs w miare normalnych relacjach a zrobil sie cyrk. Mozna by ksiazke napisac ale nie warto. Czasem sie wkurzam na niego ze nie pierdzielnie tym wszystkim i wszystkimi, a czasem najzwyczajniej jest mi go zal i przykro mi ze musi w tym bagnie tkwic. Pewnie nikt nie ma rodziny doskonalej, ja tez nie, ale wszystko ma swoje granice. Czasem jest tego za wiele i D to dobija. Nie dosc ze rodzina zrypana (tak sie zlozylo ze z jego wlasnej rodziny zostaly jedynie 2 kuzynki i jedynie z nimi ma jakies normalne relacje) to jeszcze po tym wszystkim zostaje w domu z zona o zrypanym berecie, z ktora nie da sie nawet normalnie gadac i ktora staje po stronie wszystkich tylko nie meza.
Wczoraj byl dzien wolny wiec nie dalo sie spotkac, przez co caly ten weekend byl jeszcze gorszy.
Dzisiejsze buziaki i przytulanie i rozmowy i wspolny lunch pomogly jak zwykle.

- Mam wrazenie, ze tylko te chwile razem pozwalaja mi byc soba i daja poczucie normalnosci. To jest jak azyl, oaza. - powiedzial dzisiaj.
- Gdybys byl sam to moglbys sie tak czuc praktycznie caly czas.
- Tak za toba tesknilem, funkcjonuje z dnia na dzien wciaz myslac o tobie. O tym co robisz, jak sie czujesz, o tym jak wygladasz, jak sie smiejesz, jak robisz dla nas lunch, o naszych wspolnych chwilach, o nas wogole. To mnie jakos trzyma. Jedynie czas z toba ma sens. Reszta to jakies... nie wiem nawet co.
- Wiem jak to jest kochanie, czuje dokladnie to samo choc pewnie inne rzeczy na to wplywaja. Ale uczucie jest takie samo.
- Moglym wyciagnac jakas walizke, spakowac podstawowe rzeczy, wyciagnac troche kasy z banku i pojechac w cholere do innego miasta, panstwa, na inny kontynent, albo inna pieprzona planete. Znalezc sobie jakas prosta prace od do i miec swiety spokoj. I ciebie. Musi byc fajnie moc tak zrobic.
- Nawet nie wiesz jak bardzo. Musialbys to zrobic by to poczuc i sie przekonac. Nie chcialbys wrocic za zadne skarby. Jak sie poczuje lepsze to na gorsze juz sie nie chce wrocic. I nie chodzi tu o rzeczy materialne. One maja sie nijak do lepszego stanu psychicznego i emocjonalnego. Do poczucia bycia soba i bycia wolnym od debilizmow jakie cie otaczaja na co dzien.
- To nie fair, ty powinnas byla mnie ostrzec. Powinnas nosic przy sobie ostrzezenie rzadowe. Jak przyszlas i chcialas zebym cie pocalowal, powinnas byla powiedziec: 'sluchaj, zanim sprawie ze sie zakochasz, powinies wiedziec pare rzeczy...'
- Hahahaha... sprawie!
- Tak! Ty mnie omotalas! Czarownica! Zmusilas mnie! Nie mialem nic do powiedzenia.  - zaczal mnie laskotac.
- Aaaaaa! Bede krzyczec! Faktycznie musze byc niezla skoro cie zmusilam do zakochania.
- Bez ostrzezenia o tym kim i jaka jestes!
- Gdybym tylko wiedziala... Dowiedzialam sie dzieki tobie. I to tez jest nie fair przystojniaku. I ty tez mnie nie ostrzegles ze zwariuje na twoim punkcie. - po raz kolejny pogladzilam jego zarost, moja fiksacje.
- Teraz juz wiemy.
- Za pozno...
- Za pozno... Zanim cie poznalem nie wiedzialem ze da sie inaczej, lepiej, nie wierzylem ze to mozliwe. Teraz wiem i nie da sie wrocic do czasu kiedy nie wiedzialem i zylem w blogiej nieswiadomosci. Nie chce tam wrocic. Teraz jest juz za pozno. I nie dalo sie inaczej.
- Nie ma mowy. To wlasnie ta 'lepszosc' z ktorej nie da sie zejsc na nic gorszego.
- Nie da sie.

Czarna Kawa

6 komentarzy:

  1. widzę, że nastrój lepszy niż w święta :) to dobrze...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie lepszy niz w swieta i dlugi weekend przezylam w miare niezle. D tym razem zniosl to gorzej niz ja. Zobaczymy kto nastepny.

      Usuń
  2. mamy już koniec maja... co słychać?

    OdpowiedzUsuń
  3. Wlasnie konczy sie dlugi weekend. D wyjechal do syna na 4 dni i nie bylo latwo. Na tyle zle ze nie mialam ochoty pisac. Nawet nie wiem co pisac. Pierdolone dlugie weekendy. Moze sie zbiore jak emocje sie uspokoja. Zapelnilam czas remontem sypialni, malowanie, tapetowanie itd. Dzis robie dalej. Ogolnie, chyba jestem wsciekla na wszystko. Staram sie nie wyladowywac na D bo wcale nie jest mi wtedy lepiej. Ale pewnie i tak mu sie oberwie. Taki mechanizm obronny by nie siedziec i nie wyc do ksiezyca. Kurwa.

    OdpowiedzUsuń
  4. not to zajebiście, kurwa... masz to samo co ja... przede mną dłuuugie wakacje. Już się nie mogę ich doczekać (co oczywiście jest szczytem sarkazmu). Teraz złe są weekendy, czas jakoś leci w tygodniu bo jest praca. Ale wkrótce się skończy. Kur...!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Nawet mi nie mow. Moje wakacje beda rownie niezapomniane. Nie wiem czym sobie zasluzylam na taki zaszczyt. Wlasnie staralam sie to rozgrysc przez weekend. Jak to jest ze wszystko o czym zawsze marzylam, a co mozna miec za darmo, okazalo sie jebanym niesmiesznym dowcipem? Dlaczego jak oddaje cala siebie i cale serce to faceci (ci ktorych mialam nieprzyjemnosc znac blizej) mysla ze moga mi wejsc na glowe i skakac? Ze moga odreagowac na mnie swoje kompleksy i przerosniete ego? No do kurwy nedzy. Teraz za swoja dobroc i wyrozumialosc mam zajebiste weekendy, wakacje i wogole codzienne zycie. Prawie codziennie widze obraz pt. ja, kochajacy maz czy tam partner i dzieci na plazy lub w gorach i sie zastanawiam czy to jest zarezerwowane dla ludzi z jakimis specjalnymi cechami ktorych ja nie mam? To tez mi sie nie zgadza, bo spotykam takiego D z ktorym wszystko gra jak w najswietniejszym fortepianie. Wiec da sie. Przynajmniej dzieki D dowiedzialam sie ze sie da. Ze to nie tylko marzenie i sen. Ale co z tego jak nie mozemy byc razem? Moze to ze teraz wiem to przeklenstwo? Jak nie wierzylam ze sie da to zylam w blogiej nieswiadomosci myslac ze to tylko bajki. A teraz wiedza daje cierpienie bo nie moge tego miec. Kpiny. Dlaczego nie rodzimy sie z wiedza o tym jak i co robic by bylo dobrze? Zamiast tego dostajemy takie kopy ze swiat maly. Teraz, gdy juz wiem jak byc moze i powinno i na co sobie nie pozwole, jest za pozno. Gdzie tu sens? Czemu ma to sluzyc? By odkryc szeroko pojeta prawde o sobie? Szczerze mowiac, teraz to mnie to prawda wali. Moge ja sobie na wszy wymienic. Musztarda po obiedzie. Kurwa, zycie sobie ze mnie zakpilo i ok. Niech spierdala. Nic juz nie chce od popapranca. I tak gowno dla mnie ma.

    OdpowiedzUsuń